Back
Christy Carlyle: Mindf*ck. Cambridge Analytica, czyli jak popsuc demokracje (Paperback, 2020, Insignis) 4 stars

Review of 'Mindf*ck. Cambridge Analytica, czyli jak popsuc demokracje' on 'Goodreads'

4 stars

Christopher pracował na rzecz Liberalnej Partii Kanady, pośrednio na rzecz brytyjskich konserwatystów i amerykańskich republikanów. Jako gej początkowo na wózku, przekonał się, że żaden system nie jest doskonały, każdy ma słabe punkty i swoje luki, że nie ma barier do pokonania.

Sprawnie wykorzystał tendencję, która narodziła się w Dolinie Krzemowej - przedsiębiorstwa zaczęły zarabiać na asymetrii wiedzy - maszyny wiedzą o naszych zachowaniach znacznie więcej niż my o zachowaniach maszyn.

Wylie sprawnie wprowadza nas w technologiczne tajniki i najnowsze trendy projektowania uzależniających systemów i modeli władzy wewnątrz partii i firm technologicznych.

Przeprowadzane przez niego polityczne fokusy wykazały, że o ile wyborcy Partii Pracy czy Konserwatywnej powiedzą o sobie "Jestem labourzystą/torysem", o tyle Liberalni Demokraci, dla których pracował, powiedzą raczej "Głosuję na...". To element działania, nie tożsamości. Poznajemy potem historię partii i jej konserwatywne, zacofane taktyki wyborcze, które próbował zmienić na ich korzyść.

Tożsamość bowiem nie jest zbiorem jednoelementowym i w tym kryją się błędy/urposzczenia tradycyjnych firm badawczych. Tożsamość jest bardzo zniuansowana, co wykazują sami obywatele na spotkaniach grup fokusowych - żaden z nich nie mówi "jestem białą kobietą z przedmieść z wyższym wykształceniem mieszkającą w wahającym się stanie" - przywołuje autor.

Autor jest jednocześnie zafascynowany modą, kulturą i trendami, sam nie bez kozery wygląda nieprzeciętnie w różowych włosach, kolorowych akcesoriach i kolczykach. Łączył te zainteresowania z pracą, która początkowo miała dążyć do deradykalizacji trendów w społeczeństwie. Co łączy ekstremistów - wygląd zewnętrzny, uniformy stające się elementem tożsamości - to już nie tylko oto w co wierzę, ale i oto kim jestem. Ruchy ekstremistyczne często posługują się estetyką, bo dążą do zmiany estetyki całego społeczeństwa. Chcą nadać nowego ducha społeczeństwu i kulturze. Sami dżihadyści, których materiałami Wylie często się posługiwał, w swoich materiałach propagandowych wykorzystywali szpanerskie samochody, męskich boahterów. Chcieli pokazać swoją anachroniczną ideologię jako nowoczesną, niczym włoscy futuryści.

W pierwszym poligonie doświadczalnym w USA, sprawdzano strukturę amerykańskiego społeczeństwa. Grupy fokusowe często są tu przytaczane. Pewien mężczyzna narzekał na zlikwidowane w szkołach nauki jęztka jego przodków, francuskiego, po czym po 15 minutach narzekał na latynposów używających hiszpańskiego. Nikt w pokoju nie dostrzegł sprzeczności.

Albo zapytani, czy ktoś nie jest rozczarowany prezydenturą Obamy, zgłosił się ledwie jeden człowiek - nie był rozczarowany, bo po czarnym nie spodziewał się wiele.

Komiczny jest opis, kiedy Steve Bannon, bliski Trumpowi kontestator kultury i wpływowa medialnie postać korzystał z usług CA, więc szef za każdym razem urządzał w Cambridge fikcyjne biuro, pracowników z agencji tymczasowej - istna maskarada potiomkinowska. Od tego miasta wzięła nazwę Analytica. Steve Bannon padł pierwszy ofiarą CA.

W czasie prawyborów upolowani skrajni wyborcy republikan o znanych cechach charakteru byli spraszani na spotkania, gdzie mogli wymienić swoje poglądy i zobaczyć, że nie są sami. W ten sposób nakręcana narracja urzeczywistniała się, ludzie upewniali się co do irracjonalnych przekonań, wystarczało kilkadziesiąt osób zaproszonych do niewielkiej kafejki, w której często była osoba z CA podburzająca i podsycająca emocje.

Po opuszczeniu CA następuje kampania Brexitowa. Dowiadujemy się, że kampanie za wyjściem ze wspólnoty w celu zgromadzenia większości wykorzystywały też progresywne narracje (np. nierówność migracji - z białej Europy bez przeszkód, z byłych kolonii - z przeszkodami) w celu przekonania do Brexitu.

Wylie sypie nazwiskami i powiązaniami z rosyjskimi działaczami i oligarchami. Pod koniec przeczytamy też rady Chrisa skierowane do polityków.

Koniec końców poznajemy proces kontaktów z dziennikarzami brytyjskimi i amerykańskimi, zabezpieczania od strony prawnej, co wymagało cichego zdobycia funduszy od zamożnych fundatorów i kontakty z parlamentarzystami objętymi immunitetem, wreszcie - kontakt ze służbami specjalnymi. Dziennikarze urządzli szereg mistyfikacji restauracji w celu przyłapania szefa CA na opowiadaniu o popełnionych czynach, w tym kolonialnych praktykach w Trynidadzie i Tobago. Zaangażowanych tutaj - w przeciwieństwie do samotnego Snowdena - było mnóstwo osób. Koniec końców sprawa wywołała furię Facebooka i podejmowane przez korporację kroki prawno wizerunkowe, a życie Chrisa zmieniło się diametralnie.

Autor wyjaśnia, że media społecznościowe i internetowe platformy nie są usługami. Są architekturami i infrastrukturami. Próbują przerzucić na użytkownika odpowiedzialność, a tak nie dzieje się przecież np. w liniach lotniczych, wodociągach, hotelach, itd. Dają do zrozumienia, że ich prawo do czerpania zysków jest ważniejsze od kosztów społecznych. Przyznają pośrednio, że stworzyli systemy tak rozbudowane, że nie radzą sobie z odpowiednim nimi zarządzaniem.

Jako osoba śledząca na bieżąco kwestie z pogranicza prywatności i polityki muszę przyznać, że znajdzie się tu kilka ciekawych, nieznanych szerzej ciekawostek.

Trudno porównywać tę książkę do opowieści Snowdena, mnie jednak historia Amerykanina bardziej wciągnęła. To nie znaczy, że to zła książka. Po prostu inna.