Czytelnik, choć próbowałem też sił jako autor książek o tematyce informatycznej (programowanie w PHP i C++). Na szczęście tutaj ich nie ma ;)
Powoli przenoszę się z serwisu GoodReads – ponieważ nie wszystkie książki z moich półek da się zaimportować, żeby dowiedzieć się, co lubię czytać, zajrzyj tutaj: www.goodreads.com/user/show/40206582-rafa
W poniedziałek 3 grudnia 1854 roku do portu w Galveston w Zatoce Meksykańskiej w stanie …
Rozrachunek z amerykańskimi mitami
5 stars
Nie jest to dosłowny i jednoznaczny rozrachunek, ale czy autorka miała taki zamiar, czy nie, gdzieś między wierszami możemy to wyczytać.
Warto sięgnąć po tę książkę, przede wszystkim dla refleksji oraz żeby nabrać przekonania (lub się w nim utwierdzić), że współczesny cywilizowany i wykształcony Europejczyk, mający – wybaczcie kolokwializm – dobrze w głowie poukładane, w życiu nie przeniósłby się do Stanów, a w szczególności do Teksasu. Tym bardziej wielki szacunek dla tych, którzy w XIX w. popłynęli w nieznane.
Czy Karol Wojtyła wiedział o pedofilii wśród księży, zanim został papieżem? Czy pomagał im uniknąć …
Koniecznie przeczytać!
5 stars
W kraju, gdzie ludzie do życia bardziej potrzebują mitów niż czystego powietrza, książka ta niewiele zmieni. Póki nie dojdzie do głosu pokolenie, dla którego postać JPII jest zaledwie elementem memów...
Ale książka ta jest potrzebna i warto ją przeczytać, a może nawet trzeba.
Najnowszą książkę Twardocha czyta się dobrze, na jednym tchu, choć jest przygnębiająca i dołująca. Zachęca do refleksji nad dziejami Górnego Śląska, ukazując ten region, jego mieszkańców i problemy z normalnego, ludzkiego punktu widzenia. Oczywiście wszystko poprzez historię pokręconego życia-nieżycia Aloisa Pokory, bohatera, z którym szalenie ciężko jest się zaprzyjaźnić. Serdecznie polecam.
Review of 'Statystycznie rzecz biorąc. Czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?' on 'Goodreads'
5 stars
Sześć gwiazdek na pięć! Od kilku lat czytuję (nieregularnie, fakt) bloga Janina Daily i z pewną dozą nieśmiałości, cytując klasyczkę (Brydzię?) ze słynnej reklamy, co to umilała nam wieczory w latach dziewięćdziesiątych, sięgnąłem po tę książkę... I nie zawiodłem się – czyta się świetnie, można się sporo nauczyć, momentami pęka się ze śmiechu, a czasem przychodzi taka refleksja, że człowiek powinien doceniać tych wszystkich, którzy tak fajnie potrafią operować słowem i pisać z takim poczuciem humoru i w ogóle pisać i się zdyscyplinować, bo ja na ten przykład od marca próbuję dokonać sztuki nielada, a mianowicie mam zamiar popełnić wpis na bloga po kilkuletniej przerwie, i to nie taki wpis kulinarny, czy o rozkminach jakie to mną uczucia szamocą na lewo i – za przeproszeniem – na prawo, ale taki konkretny, o internecie rzeczy i jak to opracowałem kilka zabawek, które pozwolą wyhodować sobie jeszcze więcej tkanki tłuszczowej, bo zwolnią …
Sześć gwiazdek na pięć! Od kilku lat czytuję (nieregularnie, fakt) bloga Janina Daily i z pewną dozą nieśmiałości, cytując klasyczkę (Brydzię?) ze słynnej reklamy, co to umilała nam wieczory w latach dziewięćdziesiątych, sięgnąłem po tę książkę... I nie zawiodłem się – czyta się świetnie, można się sporo nauczyć, momentami pęka się ze śmiechu, a czasem przychodzi taka refleksja, że człowiek powinien doceniać tych wszystkich, którzy tak fajnie potrafią operować słowem i pisać z takim poczuciem humoru i w ogóle pisać i się zdyscyplinować, bo ja na ten przykład od marca próbuję dokonać sztuki nielada, a mianowicie mam zamiar popełnić wpis na bloga po kilkuletniej przerwie, i to nie taki wpis kulinarny, czy o rozkminach jakie to mną uczucia szamocą na lewo i – za przeproszeniem – na prawo, ale taki konkretny, o internecie rzeczy i jak to opracowałem kilka zabawek, które pozwolą wyhodować sobie jeszcze więcej tkanki tłuszczowej, bo zwolnią mnie z konieczności wstawania z fotela w celu włączenia czy też wyłączenia lampki stojącej na parapecie, a jedyny wysiłek, jaki będę musiał zrobić, to konieczność odblokowania smartfona. Tak więc podziwiam Janinę, doceniam jej pracę włożoną w tę książkę i polecam ją, książkę znaczy, wszystkim, nawet tym, którzy dostają drgawek na widok słowa "statystyka". Ta książka wyleczy z drgawek i pokaże Wam, że owa statystyka jest piękna, a momentami nawet ekscytująca.
Review of 'Ballada o pewnej panience' on 'Goodreads'
5 stars
Bardzo ciekawy i urozmaicony – zarówno stylistycznie, jak i pod względem tematyki – zbiór opowiadań z różnych okresów twórczości Szczepana Twardocha. Mieszanka epok i klimatów, abstrakcji, surrealizmu, horroru, thrillera, romansu... Czego chcieć więcej?
Chyba tylko tego, żeby treść każdego opowiadania była jasna, pisana takim samym, prostym i poprawnym stylem, nie zmuszała czytelnika do wysiłku, żeby autor unikał za wszelką cenę tego, co kochamy na przykład u Jonathana Carrolla. No ale do tego trzeba być "znawcą literatury" i dać jedną gwiazdkę, bo się nie nadąża za autorem... Zaś zwykłym, lubiącym czytać, zbiór ten naprawdę może się spodobać.
Nie chciałem tej książki. Nie miałem w ogóle ochoty jej kupować, wypożyczać, czytać. No bo jak to, fanfiki do Sapkowskiego? Do Wiedźmina? A potem pojawił się przebłysk: przecież gry wiedźmińskie, które tak lubię (szczególnie fabuła "dwójki" przypadła mi do gustu), to też taki fanfik... Nadal jednak nie chciałem się zabierać za tę książkę. Jednak któregoś pięknego dnia dostałem ją w prezencie (wcześniej zachęcała mnie do niej koleżanka). Stwierdziłem: czemu nie? I przeczytałem. I jestem pod wrażeniem. W większości bardzo dobre opowiadania, z ciekawą fabułą i pomysłem – szczególnie mogę wyróżnić jedno z nich (ale nic nie będę tutaj wyjawiał czy sugerował). Owszem, jest też jedno, które tam kompletnie nie pasuje i jest po prostu słabiutkie, ale stanowi swego rodzaju ciekawostkę. No i jest też opowiadanie stanowiące alternatywną wersję historii, której AS poświęcił całą książkę... Generalnie polecam ten zbiór – początkowo chciałem dać cztery gwiazdki, ale to jedno opowiadanie tak mnie …
Nie chciałem tej książki. Nie miałem w ogóle ochoty jej kupować, wypożyczać, czytać. No bo jak to, fanfiki do Sapkowskiego? Do Wiedźmina? A potem pojawił się przebłysk: przecież gry wiedźmińskie, które tak lubię (szczególnie fabuła "dwójki" przypadła mi do gustu), to też taki fanfik... Nadal jednak nie chciałem się zabierać za tę książkę. Jednak któregoś pięknego dnia dostałem ją w prezencie (wcześniej zachęcała mnie do niej koleżanka). Stwierdziłem: czemu nie? I przeczytałem. I jestem pod wrażeniem. W większości bardzo dobre opowiadania, z ciekawą fabułą i pomysłem – szczególnie mogę wyróżnić jedno z nich (ale nic nie będę tutaj wyjawiał czy sugerował). Owszem, jest też jedno, które tam kompletnie nie pasuje i jest po prostu słabiutkie, ale stanowi swego rodzaju ciekawostkę. No i jest też opowiadanie stanowiące alternatywną wersję historii, której AS poświęcił całą książkę... Generalnie polecam ten zbiór – początkowo chciałem dać cztery gwiazdki, ale to jedno opowiadanie tak mnie ujęło, że jest pięć.
Jedna z tych książek, którą należy przeczytać, niezależnie od tego, jakie się ma zdanie na temat Kościołów i księży. Książka dająca do zrozumienia, że są wybory, na które wiele osób nie jest gotowych. Ani żeby tych wyborów dokonać, ani żeby – gdy się już dokona – przyznać się do błędu, przeprosić i odejść. Bo można komuś tym wahaniem czy zaniechaniem wyrządzić wielką krzywdę – czynem, ale też i słowem. Bo można żyć podwójnym, potrójnym życiem. Bo można zatonąć w hipokryzji. Bo można stracić do siebie resztki szacunku, mimo pozornego tłumienia odczuć sugerujących to czy podpowiadających. Nie można wszystkich oceniać tak samo, nie można wszystkich wrzucać do jednego worka, ale skala problemu (choć problem to delikatne słowo) jest ogromna i trzeba ją traktować bardzo poważnie.
Można by powiedzieć: opowieść o życiu. A w zasadzie kilka opowieści z życia wziętych – choć brzmi to banalnie. Czytając kolejne opowiadania ciągle myślami wracałem do książki "Ulica" Daniela Odiji czy do "Końca punku w Helsinkach" Jaroslava Rudiša. Tyle, że miałem wrażenie poruszania się po linii kształtem przypominającej krzywą Gaussa – bardzo lubię krótkie formy, ale w Mikrotykach jest szalenie nierówno. Są niektóre opowiadania porywające, owszem, ale całość nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia, jak wspomniane wcześniej książki. Doceniam za to język i styl opowiadań.
Po książki Filipa Springera sięga się w ciemno. Są to książki reporterskie, owszem, ale czyta się je jak najlepsze powieści akcji.
Tutaj chodzi o mieszkania. I – żeby nie spoilerować – napiszę krótko: cieszę się, że należę do tych niedorosłych, nie znających prawdziwego życia fuksiarzy, którzy funkcjonują bez kredytu hipotecznego.
Review of 'Harry Potter and the Cursed Child – Parts One and Two (Special Rehearsal Edition)' on 'Goodreads'
4 stars
Z jednej strony ogromną przyjemność sprawił mi powrót do Świata Magii wykreowanego przez panią J. K. Rowling. Szczególnie, że Harry jest teraz w prawie moim wieku... Ale ogólnie rzecz biorąc, nowy Harry Potter specjalnie porywający nie jest. Być może to wina formy książki – jako scenariusza, sztuki teatralnej, gdzie wszystko dzieje się błyskawicznie, w dialogach i monologach, a didaskalia niewiele dają czytelnikowi. Jak każdy utwór sceniczny, Przeklęte Dziecko najlepsze wrażenie na nas zrobi, gdy je obejrzymy w teatrze – to raczej rzecz oczywista. Co do treści – cóż, wszystko to już gdzieś było. Bardzo mocno wyczuwam – chyba nie zamierzone, choć nie wiem, czym się twórcy inspirowali – podobieństwo fabuły do "20 lat później" Aleksandra Dumasa. Cztery gwiazdki daję głównie przez sentyment. Do potterowskiego kanonu jednak ta książka mi nijak nie pasuje.
Review of 'Coś się kończy, coś się zaczyna' on 'Goodreads'
5 stars
Andrzej Sapkowski, podobnie jak William Gibson, jest mistrzem krótkich form. Opowiadania w zbiorze "Coś się kończy, coś się zaczyna" są świetną próbką jego wszechstronnych, literackich możliwości. No i to poczucie humoru!
Ciekawa książka, fajnie się czyta. Jeden z rozdziałów mnie trochę zniesmaczył, ale ogólnie w porządku. Przy okazji odkryłem, że większość zasad racjonalnego i zdroworozsądkowego minimalizmu już w życiu stosuję od dawna. Polecam do poczytania – na szczęście nie jest to klasyczny poradnik ;-)
Mariusz Szczygieł i jego książka "Zrób sobie raj" zainspirowała mnie do zwiedzenia Pragi (i innych miejsc w Republice Czeskiej) w nieco odmienny sposób, niż to znamy z programów wycieczek pt. "Praga klasyczna". Gdy mówię o Pradze, to mówię o Davidzie Cernym, Pałacu Lucerna, o kilku innych mostach, a nie tylko o tym, o którym wszyscy wiedzą... Polecam tę książkę wszystkim, szczególnie tym, u których polski stereotyp Czecha jest silnie zakorzeniony.
Filip Springer uderza mocno w to, co nas otacza. W to, do czego się przyzwyczailiśmy, co zaakceptowaliśmy w przeświadczeniu o swojej bezsilności w sprawach projektowania i planowania przestrzeni publicznej. A co – gdyby było dźwiękiem – brzmi jak jazgot pilnika po blasze w poprzek... Zbiór reportaży zmuszających do refleksji, wzbudzających poczucie winy i pozwalających wyrwać się z odrętwienia i apatii estetycznej. Polecam.