niechec reviewed The Adventures of Huckleberry Finn by Mark Twain
Review of 'The Adventures of Huckleberry Finn' on 'Goodreads'
3 stars
Gdzieś w blogosferze, może też na samym Goodreadsie przeczytałem, jakoby Huckleberry Finn był powieścią „antyrasistowską”. W podobnym tonie została przygotowana przedmowa do mojego Penguinowego wydania, w której to wielokrotnie podkreślano przełomowość samej książki w kwestii traktowania Czarnych. Wskazano, jak to sama powieść tuż po samej publikacji była wielokrotnie wstrzymywana w dystrybucji czy zakazywana w bibliotekach, lecz nie ze względu na samą postępowość w kwestii podejścia do traktowania Czarnych czy samej instytucji niewolnictwa, lecz tylko z powodu niepoprawnego użycia języka czy opisów niezwykłej przebojowości i zuchwałych czynów samego Hucka, sprowadzających na złą drogę inne białe dzieci, w których to rękach ten Huck w jakiś sposób by się znalazł.
Oczywiście, łatwo stawiając jakiekolwiek zarzuty wobec ksiązki napisanej w XIX wieku na południu Stanów Zjednoczonych można być posądzony o anachronizm. Należy przyjrzeć się kilku kwestiom i jedynie zadawać pytania.
Czy rzeczywiście potrzebnym zabiegiem był ten n-word, używany ponad 200 razy na obszarze całej …
Gdzieś w blogosferze, może też na samym Goodreadsie przeczytałem, jakoby Huckleberry Finn był powieścią „antyrasistowską”. W podobnym tonie została przygotowana przedmowa do mojego Penguinowego wydania, w której to wielokrotnie podkreślano przełomowość samej książki w kwestii traktowania Czarnych. Wskazano, jak to sama powieść tuż po samej publikacji była wielokrotnie wstrzymywana w dystrybucji czy zakazywana w bibliotekach, lecz nie ze względu na samą postępowość w kwestii podejścia do traktowania Czarnych czy samej instytucji niewolnictwa, lecz tylko z powodu niepoprawnego użycia języka czy opisów niezwykłej przebojowości i zuchwałych czynów samego Hucka, sprowadzających na złą drogę inne białe dzieci, w których to rękach ten Huck w jakiś sposób by się znalazł.
Oczywiście, łatwo stawiając jakiekolwiek zarzuty wobec ksiązki napisanej w XIX wieku na południu Stanów Zjednoczonych można być posądzony o anachronizm. Należy przyjrzeć się kilku kwestiom i jedynie zadawać pytania.
Czy rzeczywiście potrzebnym zabiegiem był ten n-word, używany ponad 200 razy na obszarze całej powieści? Czy to oddaje rzeczywistość epoki? Czy biali południowcy nie używali synonimów tego określenia? Jaki był tego cel? Czy tu chodzi jednak o traktowanie powieści jako przestrzeni dla perwersyjnej przyjemności pisarza z ciosania tego słowa ? Oczywiście, ówczesne użycie tego sformułowania nie powodowało żadnych negatywnych konsekwencji wobec posługującego. Lecz czy wobec „inteligenta, "burżuazyjnego liberała" za jakiego Marka Twaina uznają, należy zawieszać tak samo nisko poprzeczkę jak wobec innych ówczesnych białych? Tak, doskonale sobie zdaję sprawę, że książka wywoływała (no i jak widać wciąż wywołuje) szok swoim językiem. Nadal - co ten zabieg wprowadził?
Należy wskazać, że w „Adventures of Huckleberry Finn”, Jim został sportretowany przez Twaina po prostu jako debil. Odgrywa rolę stereotypowego Czarnego, zahukanego niewolnika. Nie zapominajmy, że jest to druga najważniejsza postać w książce, która adresowana była do białego (no przecież) audytorium. Jim miał więc po prostu odgrywać rolę klauna, który rozśmiesza swoją tępotą i prymitywizmem czytelnika. Jim jest łątwowierny, prymitywny, kierujący się w życiu podstawowymi pragnieniami i przesądami. Tak jak sam Huck wspomina: "Jim said bees wouldn’t sting idiots; but I didn’t believe that, because I had tried them lots of times myself, and they wouldn’t sting me.” Oczywiście stereotypowo spożywa, jak inni czarni w powieści, arbuzy oraz jest wielokrotnie ratowany od śmierci przez białego - wybawiany.
Co jest chyba jednak najważniejsze, to sam fakt stworzenia takiej postaci przez Twaina, która ze względu na swój kolor skóry nie posiada autonomicznego prawa do głosu. Jego wypowiedzi, w 99% lakoniczne, są uruchamiane tylko w momencie, kiedy to Huck natrafia na pewne odkrycie, chce podzielić się uwagą czy dręczącymi go okolicznościami. To Huck inicjuje konwersacje. To dzieciak kieruje trasą, ma wiedzę, odwagę i opiekuńczo dzieli się nią z Jimem, mimo swojego wieku. Taki jest ten „antyrasizm” Hucka - biała łaska.
Wnikliwa, spokojna lektura „Hucka” Twaina, nie daje mi podstaw, by sądzić że autor stworzył ją żeby w jakikolwiek sposób wpłynąć na sumienia ówczesnych czytelników. Książka miała być wesołą przygodówką, bez żadnej większej misji. Wykreowany przez niego Huck podziela poglądy białej większości - kiedy zastanawia się nad faktem wspólnej wędrówki z Jimem, kontastuje krótko: "All right, then, I’ll go to hell”. Nie uważa Jima za równego sobie. Sam fakt wspólnej ucieczki nie był przecież planem Hucka na uwolnienie niewolnika, ale miała stać się przygodą - taką o której mówił słowami Sawyera sam Huck. Przez całą powieść wszelkie różnice między bohaterami są tłumaczone przez pryzmat rasowy, oczywiście w sposób negatywny.
Faktycznie, jak pisał Ernest Hemingway, nie ma większego sensu czytanie „Hucka” po zniknięciu Jima. Tak, to był po prostu koniec tej powieści, na rozdziale XXXI. Później mmay do czynienia z ostrą jazdą po bandzie, pojawieniem rodziny Sawyera i szybkim jego objawieniem. Jest to tak wysoce skondensowaney fabularnie zapis, że należy to po prostu nazwać pisaniną na kolanie.
Wiele lat po wydaniu „Hucka” sam autor brał udział w zakładaniu American Anti-Imperialist League, wypowiadając się jednocześnie głośno o ataku Stanów Zjednoczonych z 1899 r. na nowo powstałą Republikę Filipin. Ale to już nie ma znaczenia. Słowa w książkach pozostały.